Wywiad tygodnia z Kingą Gruszecką, twórcą fan page’a „Humans of Lublin”
Social media przypominają niegdysiejszą tablicę ogłoszeń. Są jak wspólna przestrzeń, gdzie przypinamy swoje karteczki i odchodzimy, często na zawsze. Na karteczkach zapisujemy swoje historie. Piszemy o lękach, potrzebach i nadziejach.
Wspominamy i przeżywamy. Piszemy o tym co kochamy i o tym co nas boli. Szukamy zrozumienia, akceptacji, a czasem okazji by dać upust swojej kreatywności lub po prostu wyrzucić z siebie złość.
Zawsze wierzyłem, że serce mediów społecznościowych bije tam, gdzie ludzkie historie stykają się z nowoczesnymi technologiami, które są w stanie je wyrazić. Emocje, obrazy i opowieści – te 3 elementy łączy w sobie jeden z moich ulubionych projektów facebook’owych. Ten projekt to fan page „Humans of Lublin”. Poznajcie Kingę Gruszecką, twórcę projektu!
Jacek Lipski: Kinga, powiedz na początku czym jest fan page „Humans of Lublin”?
Kinga Gruszecka: strona „Humans of Lublin” to, idealistycznie rzecz ujmując, miejsce, gdzie można spotkać człowieka. Ideą było pokazanie po prostu ludzi z Lublina. Docenienie zwykłości i niezwykłości, czasami odwagi w robieniu tego, co się lubi. To też miejsce dla fotografujących, żeby mogli się zaprezentować, ale i dla osoby, która nie robi zdjęć często a spotka fajną, ujmującą lub rozśmieszającą historię. Jest to też fan page, który powinien inspirować. Do podejścia do innej osoby, poznawania ludzi i doceniania zwykłości życia.
J.L. Kiedy odpaliłaś fan page?
K.G.: fan page powstał w kwietniu. Dokładnie to 14. kwietnia. Ma już dwa miesiące i powoli rośnie. Kilka dni temu „pękł” nam pierwszy tysiąc fanów.
J.L. Skąd zaczerpnęłaś inspirację na założenie „Humans of Lublin”?
K.G.: na pomysł „Humans of Lublin” wpadłam będąc w Stanach na stypendium. Pamiętam znajoma z RPA, która nota bene teraz prowadzi „Humans of Durban”, wyszukała gdzieś „Humans of New York”, a więc stronę od której wszystko się zaczęło. Wtedy, będąc jeszcze w Atlancie, rozmawiałam z koleżanką, Martyną Skrok, o tym, że może coś takiego założyć w Lublinie. Martyna robi świetne zdjęcia, więc była pierwszą osobą, o której pomyślałam. Ale miałyśmy poczekać aż wrócę. I tak jakoś się to odwlekało. Aż w końcu rzuciłam hasło wśród osób z „Ofensywy” (wyjaśnienie J.L. – lubelski magazyn studencki). Odkąd tylko zaczęłam studia, „Ofka” była moim źródłem kontaktów i inspiracją do projektów więc było dla mnie naturalnym, że tam trzeba szukać ludzi. Odezwały się do mnie dwie dziewczyny z Grupy Fotografików Lubelskich, Ada Koperwas i Beata Marzec. I to one początkowo współtworzyły ze mną „Humansów”. Początkowo bo przez tydzień.
Później, jak to bywa w życiu, nie dogadałyśmy się i one założyły swoją stronę. Wtedy, gdyby nie parę osób, między innymi Karolina Ożdżyńska, która mnie nauczyła parę lat temu nie tylko pisania tekstów, a teraz była moim wsparciem moralnym, czy Małgorzata Krysa, która siedziała ze mną i myślała co zrobić, żeby Humansi czymś się wyróżniali, strona pewnie by umarła.
J.L.: Prowadzisz „Humans” sama? A może masz jakieś wsparcie?
K.G.: drugim administratorem strony jest Magda Grądecka, świetny fotograf i pozytywny człowiek. Ma też swoją własny fan page „Fantasmagorie Magdaleny”. Jak tylko założyłam stronę, dosłownie w przeciągu godziny, odezwała się do mnie, że i ona chce robić zdjęcia. Był to pierwsze pozytywne zaskoczenie.
Wsparcie mam ogromne, aż jest mi trudno w to uwierzyć. Nawet nie chodzi o to, czy mam grupę fotografów gotowych polować na ludzi tylko dlatego, że to jest ciekawe doświadczenie. Wsparciem jest dla mnie jak ktoś pospamuje swoich znajomych, żeby Ci lajkowali stronę, zdjęcia. Mistrzynią w tym jest Gośka Boryczka, która jest po prostu niesamowita. Gabriela Rybińska męczyła swoich znajomych fotografów, żeby ci wzięli aparaty i szukali ludzi. Osób, które mnie wspierają jest sporo. I to mnie też czegoś uczy.
J.L.: „Humans” to fan page o ludziach Lublina i ich historiach. Czy jakaś historia szczególnie zapadła Ci w pamięć, urzekła?
K.G.: nie mam jeszcze takiej historii, która by mnie szczególnie urzekła. Może za mało chodzę na łowy? O to każdego z fotografujących trzeba by zapytać.
Myślę jednak, że z czasem taka historia się znajdzie. Chociaż mnie ogólnie urzekają ludzie. Cała ta sytuacja, gdy podchodzi się z aparatem (ja zwykle podchodzę z człowiekiem, który ma aparat). Czaję się, obmyślam strategię jak zagaić, uśmiecham się, zagaduję. Ludzie zwykle są zestresowani, rozglądają się gdzie tu można uciec. I jak się z nimi rozmawia to jest to burza emocji. Ale jak ktoś podnosi aparat to już sztywnieją, wciągają brzuchy, prostują się i niepewnie się uśmiechają. Więc historie, które mi zapadają w pamięć to historie atmosfery towarzyszącej zdjęciu.
J.L.: czy ludzie Lublina chętnie dają się fotografować? Czy równie chętnie dzielą się swoimi historiami?
Ludzie Lublina chętnie dzielą się swoimi historiami, ale już nie tak chętnie pozwalają na zdjęcie. Zwłaszcza, że my nie chcemy mieć tylko i wyłącznie modnie ubranych dziewczyn, czy osób wyróżniających się z tłumu odważnym strojem. Wiadomo, że Ci się zgodzą na zdjęcie.
Ale tutaj chodzi również o ludzi niewyróżniających się, bo i oni przecież mają coś do powiedzenia. Miałam kiedyś taką sytuacje, że dwóch Panów wychwyciło mnie wzrokiem, więc podeszłam, pożartowali, pogadali i jak zapytałam o zdjęcie to zamilkli. Nie i już.
Kiedyś też, jeszcze na samym początku, byłam w „Tekturze” i tam można porozmawiać z ciekawymi osobami, ale jak się dowiedzieli, że to zdjęcie na Facebooka to już nie było mowy o pozwoleniu.
J.L. czy ludzie przesyłają Wam sami swoje zdjęcia czy też musisz na nich „polować” z aparatem?
K.G.: zdecydowanie musimy polować. Nawet na fotografów. Może też dlatego radość jest większa, jak widzę liczbę lajków…
Gdybym dostawała zdjęcia bez problemu pewnie bym tego nie doceniała. Ale też przez to „Humansi” strasznie dużo czasu mi pożerają.
J.L.: jak odbierany jest Twój fan page przez mieszkańców Lublina? Pozytywnie?
K.G.: na ogół pozytywnie. Właściwie tylko jedna osoba mi powiedziała, że sam pomysł jej się nie podoba. I szanuję to. Zauważyłam też, że ludzie nie zwracają tak dużej uwagi na jakość zdjęcia jak na historię i już im się trochę przejadło hipsterstwo.
Nie oznacza to, że nie chcemy mieć hipsterów, jako naszych bohaterów, ale że warto poszukać inności, którą jest zwykłość.
J.L.: najśmieszniejsza historia związana z „Humans of Lublin” to…
K.G.: jest jedna historia robienia zdjęć, ale ona chyba tylko mnie bawi, więc opowiem coś co mnie bardzo zaskoczyło. Kiedyś chodziłam z Magdą G. w celu zrobienia zdjęć. Doszłyśmy do Placu Wolności. Zobaczyłam dziewczynę z dredami. Już miałyśmy ją minąć, ale powiedziałam do Magdy, żeby zrobić jej zdjęcie. Zatrzymałyśmy się. Zagadałyśmy.
Karolina, bo o niej mowa, jest uczennicą Unii. Pozwoliła nam na zrobienie zdjęcia i Magda jej powiedziała, żeby zlajkowała „Humans of Lublin”. A ona nam na to, że już to zrobiła i skąd pomysł na taką stronę. Mi wtedy szczęka opadła do samej ziemi. Miałyśmy też fajny cytat do tego zdjęcia, ale Karolina i Magda tego samego dnia wpadły na siebie na imprezie i wyszło, że lepiej nie pisać takiego komentarza, bo może przynieść więcej szkody niż radości.
Śmieszne bywają odpowiedzi ludzi. Na przykład raz usłyszeliśmy, od pewnego Pana, który na oko był po sześćdziesiątce i wyglądał trochę jak ekspert Tesco, że nie możemy mu zrobić zdjęcia bo się boi, że go Wajda wypatrzy. Gdybym tylko miała aż taką publikę to by było piękne.
J.L.: najdziwniejsza historia związana z „Humans of Lublin” to…
K.G.: najdziwniejsi są ludzie. To, że jednego kolegę przekonałam, żeby zlajkował stronę w ramach dnia zwierzęcia i ja z tej okazji chcę od niego taki właśnie prezent, innemu powiedziałam, że jak mu się strona nie podoba to go zabiję i stwierdził, że to jest przekonywujące.
Właściwie to, interakcje jakie przynoszą „Humansi” są dla mnie dziwne, ale to wynika z mojej niewiary w człowieka. Więc gdy widzę, że ktoś udziela się, chce pomóc w rozwoju „Humansów” to już nawet nie jest dziwne. Dla mnie to jest swoisty cud.
J.L. jak prowadzi się fan page o ludziach i historiach? Czy to bardzo absorbujące (czasowo ) zajęcie? Ile czasu poświęcasz swojemu projektowi?
K.G.: jest to bardzo absorbujące! Ostatnio uczyłam się z koleżanką do egzaminu (wyjaśnienie J.L. – Kinga jest na co dzień studentką zarządzania) i co chwilę musiałam sprawdzać co się dzieje na Facebooku, bo przez pewne historie mam obsesje, że się pojawi nieprzychylny komentarz. Myślałam, że koleżanka mnie zadusi skryptem.
Uwielbiam, gdy ludzie wchodzą z nami w interakcje. Może to być nawet odpowiedź na zdanie „też bym skoczyła na bungee” typu „najlepiej z mostu na Kunickiego”, tylko nie chcę aby to było negatywne i personalne. Takie komentarze są nie fair wobec bohaterów historii i innych dyskutujących.
Teraz pierwszą rzeczą gdy wstaje nie jest kawa, czy sprawdzenie poczty, ale sprawdzenie co się dzieje z moim dzieckiem, czyli z „Humansami”. Ja właściwie żyje tym projektem. Jest moim uzależnieniem i aktualną wielką miłością. Bo kosztowało mnie sporo nerwów i bólu, ale i dostarcza wiele radości i uśmiechu.
J.L.: jakie plany na przyszłość? Zamierzasz rozwijać fan page? W jakim kierunku?
K.G.: planowanie „Humansów” jest trudne. Na pewno będziemy chciały (Ja i Magda) wyjść poza Lublin. Mieć więcej historii par ludzi, a nie tylko pojedyńcze sylwetki. Tylko, że możemy planować, a co nam wyjdzie to już zależy od spotkanych przez nas ludzi.
Kinga, wielkie dzięki za rozmowę. Cała przyjemność rzecz jasna po mojej stronie. Trzymam kciuki za „Humans of Lublin”!
Pozdrowienia od blogera II klasy
Jacek Lipski
Ps. Drogi Czytelniku, czy znasz już fan page „Humans of Lublin”?Jeszcze nie? W takim razie zajrzyj na stronę i koniecznie daj „lajka”. Poznaj historie ludzi z Lublina!
Spodobał Ci się wpis?
Polecam sprawdzić też
Podsumowanie przedwakacyjne – pierwsze półrocze 2019 r.
Ostatnie pół roku było jak zwykle na wariackich papierach. 255 godzin na sali szkoleniowej. 42 godziny konsultacji. 10 mniejszych realizacji i 3 marki ze stałą obsługą marketingową. 8 projektów konsultingowych. Zajęcia na 4 uczelniach i 9 odwiedzonych miast. Po więcej szczegółów zapraszam do lektury.
Ruszyła 19. edycja Konkursu Biuletynów Firmowych
Nowe kategorie: projekt content marketingowy dla klientów/partnerów, projekt content marketingowy dla pracowników oraz nowi członkowie jury to najważniejsze zmiany w tegorocznej edycji Konkursu Biuletynów Firmowych. Prace można zgłaszać do 19 lipca, a udział w nim jest bezpłatny.