We wczorajszym „Metrze” przeczytałem krótką notkę zatytułowaną „Facebookowy raj dla pasażerów”. Rzecz dotyczyła śląskiej komunikacji miejskiej. Otóż spółka KZK GOP postanowiła odpalić swój profil na Facebooku. Pasażerowie byli zachwyceni. Ktoś pomyślał za nich i dał im miejsce do podzielenia się z całym światem swoimi refleksjami na temat jakości pracy KZK. Nie trzeba było szukać forum dyskusyjnego. Szkopuł w tym, że raczej nie były to przemyślenia, o jakich marzyli marketingowcy KZK GOP. Spóźnienia, niegrzeczni kierowcy, błędy w rozkładzie jazdy – biuro prasowe KZK musiało zatrudnić 2 dodatkowe osoby do odpisywania na negatywne komentarze…
Case KZK jest kolejnym przyczynkiem do dyskusji, czy każda firma powinna aktywnie działać w mediach społecznościowych. Wydaje mi się, że nie każda organizacja ma tzw. potencjał konwersatoryjny, ale w tym wypadku nie o to chodzi.
Moim skromnym zdaniem spółki komunikacji miejskiej mają całkiem sporo ewentualnych pól do dyskusji ze swoimi klientami. Zanim jednak podejmie się brzemienną w skutkach decyzję o wejściu, np. na Facebooka (najbardziej modny kierunek w ostatnich miesiącach), wypadałoby wszystko dokładnie przemyśleć.
Na początku rozważyłbym, czy najpierw nie trzeba popracować nad jakością produktu, a dopiero później nad wyborem ewentualnego medium społecznościowego. Jedną nieprzemyślaną decyzją można zafundować sobie kryzys wizerunkowy o całkiem sporym zasięgu, a przy okazji dodatkowe koszty. Konieczność zatrudnienia dwóch dodatkowych osób przeczy rozpowszechnianej przez niektórych tezie, że social media są darmowe.
Kończąc temat KZK, zastanawiam się głośno nad jeszcze jedną kwestią. Co było powodem odpalenia profilu na Facebooku? Realna potrzeba rozpoczęcia dyskusji z klientami? A może owczy pęd zdobywania „fanów” i „lajków’? Czas pokaże! Tak czy inaczej gratuluję odwagi. Mówią, że „szczęście sprzyja śmiałym…”
Pozdrawiam
Jacek Lipski
Ps. dla niewtajemniczonych wyjaśniam, że KZG GOP to Komunikacyjny Związek Komunalny Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Wiem, bo zdarzyło mi się kiedyś mieszkać przez pół roku w Gliwicach. Przy okazji przypominam również, że blog „Marketing, książki i życie” ma swoją stronę na FACEBOOKU! Dołącz do prawie 200 Czytelników i weź udział w dyskusji! A może to właśnie Ty będziesz Czytelnikiem nr 200, na którego czekam…