O mężczyźnie, który przebierał się w różową sukienkę, by rozśmieszać żonę walczącą z rakiem.
New York, Brooklyn, 2003 r. Linda, żona fotografa Boba Careya, zapada na ciężką chorobę. Diagnoza brzmi niczym wyrok – rak piersi. Linda rozpoczyna dramatyczną walkę o życie. By ulżyć żonie w cierpieniu i choć na chwilę przywrócić uśmiech na jej twarzy, Bob wpada na kompletnie zwariowany pomysł. Fotografuje samego siebie ubranego tylko w kusą, różową sukienkę, po czym przesyła wykonane zdjęcia Lindzie. W poszukiwaniu nowych scenerii zdjęciowych jeździ po całym kraju.
Od prawie 11 lat Bob kontynuuje swoją szaloną, objazdową sesję fotograficzną. Najpierw wspierał żonę w trakcie chemioterapii i w chwili nawrotu choroby (2006).
„Met Opera”
Później rozwinął projekt tworząc „The Tutu Project” i „The Carey Foundation”. Celem projektu jest zbieranie pieniędzy na działanie fundacji, która wspiera finansowo kobiety u których zdiagnozowano raka piersi. W międzyczasie (2012) Bob Carey wydał album „Ballerina” ze swoimi fotografiami w różowej sukience.
Siła miłości
To bez wątpienia jedna z najbardziej inspirujących i wzruszających historii, które poznałem dzięki social media.
W najprostszej interpretacji opowiada o śmiechu, który jest najlepszym lekarstwem na każdą chorobę. Gdy jednak sięgniemy głębiej odkryjemy historię o sile ludzkiej miłości, która nie pozwala na bezczynne obserwowanie cierpienia osoby najbliższej.
W walce z rakiem Lindy Bob był pozornie bezsilny. Mógł zdać się tylko wyłącznie na lekarzy i wyniszczającą chemioterapię. Postanowił jednak wspierać Lindę wykorzystując to co potrafił najlepiej. Wykorzystał swój talent do robienia zdjęć, by rozbawić swoją żoną w chwilach cierpienia, gdy o uśmiechu było najtrudniej.
Przynosił jej promyk nadziei i optymizmu. Podtrzymywał na duchu i dodawał sił w walce z chorobą. Nie przejmował się tym, co mogli powiedzieć lub pomyśleć o nim inni. Nie obawiał się śmieszności i reakcji otoczenia. Odrzucił wstyd i wszelkie zahamowania. Liczył się tylko uśmiech, który pojawiał się na twarzy Lindy, za każdym razem gdy na wyświetlaczu jej telefonu pojawiało się kolejne zdjęcie trochę nieporadnego grubaska w różowej sukience.
Często myślę o historii Boba i Lindy Carey’ów. Za każdym razem przewija mi się w głowie ta sama, uparta myśl. Miłość jest najpotężniejszą siłą na tym świecie. To ona wydobywa z nas to co najpiękniejsze. Sprawia, że jesteśmy zdolni czynić cuda. Odkrywa w nas przymioty, z których istnienia nie zdawaliśmy sobie do sprawy. Coraz częściej wydaje mi się nawet, że to właśnie miłość czyni nas ludźmi. To ona we wszelkich swoich przejawach jest esencją człowieczeństwa. Jak powiedział Sean Connery, jeden z moich ulubionych aktorów:
„Miłość może i nie wprawia świata w ruch, ale nadaje temu ruchowi sens”.
Ze świątecznymi pozdrowieniami
Źródła zdjęć: strona www.thetutuproject.com oraz fan page www.facebook.com/TheTutuProject
Spodobał Ci się wpis?
Polecam sprawdzić też
San Francisco zmienia się w Gotham City, spontaniczny gest kelnerki z New Hampshire, Litwa kocha Polskę czyli o nadziei na lepsze jutro, nie tylko w mediach.
W zalewie, ociekających krwią i przepełnionych ludzkim cierpieniem, informacji serwowanych nam dzień w dzień przez mass media łatwo utonąć. Sama lektura nagłówków, chociażby w internetowych serwisach newsowych, wystarczy by nabawić się niezłego bólu głowy. „Zabili”, „ukradli”, „zniszczyli”, oszukali” – po takiej dawce można złapać depresję bez wychodzenia z domu. Człowiek zaczyna wierzyć w hobessowską koncepcję […]
Dlaczego ludzie kochają social media?
Fenomen. Rewolucja. Przełom. Trzęsienie ziemi. Upadek starego świata, powstanie nowej, wspaniałej rzeczywistości. Akt destrukcji będący jednocześnie aktem kreacji prawdziwie „globalnej wioski”. Social media mają wiele imion. Równie wiele powodów stoi za ich popularnością. Czym zasłużyły sobie na takie uwielbienie? Dlaczego pokochaliśmy społecznościówki? I czy to uczucie jest odwzajemnione?