Marketing – przerost formy nad treścią?

Nasze”metropolie”, jak np. mój rodzinny Lublin określający się jako „Miasto Inspiracji”, koncentrują ostatnio swoje wysiłki na wymyślanie błyskotliwych haseł zachwalających ich zalety. I tak w tle walki o miano Europejskiej Stolicy Kultury trwa dyskusja, czy Poznań to naprawdę „Miasto know how”, a Białystok jest naprawę „Wschodzący”. Przy okazji wydaje się dziesiątki tysięcy zł na kolorowe spoty w telewizji mające pokazać wszem i wobec, jacy to jesteśmy wspaniali.
Niestety większość miejskich specjalistów od promocji, podobnie jak marketingowcy z wielkich firm, wpada w pułapkę przerostu formy nad treścią. Chodzi o to, jak pisała w swojej książce „Public relations. Czy to się sprawdzi” prof. Ewa Hope, że „najpierw trzeba znieść jajo, a dopiero później gdakać”. Przechodząc do puenty, nawet najlepsze hasło nie pomoże, jeżeli zawodzi rzeczywistość! Pamiętajmy, że „jaki koń jest każdy widzi”…
Przerost formy nad treścią i koncentrowanie się na nieistotnych detalach, w rodzaju sloganów reklamowych, to choroba nie tylko polskiego marketingu. Miliony złotych wydane na promocję warto byłoby poświęcić w pierwszej kolejności na ulepszenie samego produkt. W przypadku miast mógłby to być, np: stan dróg (vide niezbudowana od lat obwodnica Lublina i fatalna trasa Lublin – Warszawa). To tylko przykład, ale podejrzewam, że do niczego takiego nie dojdzie. Powód? Marketingowcy w ostatnich czasach coraz częściej mylą rzeczywistość obiektywną z tą marketingową. Zapomnieli, że markę budują fakty i czyny, a nie słowa…
PS: świetny fragment na temat „przerostu formy nad treścią” znalazłem w książce „Mity marketingowe” autorstwa Jacka Pogorzelskiego. Recenzja w następnym miesiącu w moim blogu marketingowym!
Spodobał Ci się wpis?
Polecam sprawdzić też
Śpieszmy się kochać „jednonożne startupy”. Tak szybko odchodzą…
W Dolinie Krzemowej mówi się, że do sukcesu startupu potrzebny jest hacker, hustler i designer. W Izraelu (Startup Nation) przekonują, że programista, finansista i sprzedawca. A w Polsce? Musimy mierzyć siły na zamiary. Na początek każdemu nowemu biznesowi wystarczą dwie sprawne nogi, tj. produktowa oraz marketingowo-sprzedażowa. Plus sporo szczęścia, ale akurat na to wpływu nie mamy, więc zajmijmy się pierwszą częścią układanki.
Customer experience – cyfrowa transformacja restauracji, której nie możesz przegapić
W marketingu od kilku lat mówi się coraz głośniej, że nowym obszarem walki konkurencyjnej jest tzw. „customer experience”. Planowanie i troska o pozytywne doświadczenia klienta w każdym punkcie styku z marką może dać restauracji przewagę nad konkurencją. W realizacji tego zadania pomogą narzędzia marketingu internetowego oraz rozwiązania pokrewne. Sprawdź w jaki sposób dokonać cyfrowej transformacji swojego biznesu!